7/28/2014

Hamlet Akt III Scena 1 [PASZKOWSKI]

Pokój w zamku.

Król, Królowa, Poloniusz, Ofelia, Rozenkranc i Gildenstern.

KRÓL
I nie mogliście wyrozumieć żadnym
Zwrotem rozmowy, skąd to rozprzężenie,
Które mu pokój zakłóca tak dzikim
I niebezpiecznym rodzajem maniactwa?
ROZENKRANC
Przyznaje, że się czuje rozstrojony;
Lecz przez co, w żaden sposób wyznać nie chce.
GILDENSTERN
Nie znaleźliśmy go bynajmniej skłonnym
Do wywnętrzania się; zręcznym dziwactwem
Trzymał nas, owszem, z daleka od siebie,
Kiedyśmy chcieli z niego coś wyciągnąć.

KRÓLOWA
Jakże was przyjął?
ROZENKRANC
Bardzo grzecznie.
GILDENSTERN
Ale
Nie bez przymusu.
ROZENKRANC
Skąpy był w pytaniach,
A w odpowiedziach odbiegał od rzeczy.

KRÓLOWA
Nasunęliście–ż mu jaką rozrywkę?

ROZENKRANC
Traf zrządził, żeśmy spotkali na drodze
Trupę aktorów: wspomnieliśmy o tym
Księciu i to go trochę ucieszyło.
Ci aktorowie już się tu znajdują
I, jak słyszałem, otrzymali rozkaz
Grania mu dzisiaj.
POLONIUSZ
Tak jest w rzeczy samej
I mnie on zlecił prosić najpokorniej
Wasze królewskie moście, by raczyły
Być obecnymi na tym widowisku.
KRÓL
Z największą chęcią. Serdeczniem rad, że się
Do tego skłania. Wciąż go utrzymujcie,
Moi panowie, w tym usposobieniu
I podniecajcie w nim gust do takiego
Rodzaju zabaw.

ROZENKRANC I GILDENSTERN
Uczynim to, panie.
Wychodzą.

KRÓL
Oddal się także, kochana Gertrudo.
Ułożyliśmy rzecz tak, aby Hamlet,
Niby przypadkiem, zszedł się tu z Ofelią.
Ja i jej ojciec (będzie to szpiegostwo
Godziwe) tak się tu ulokujemy,
Abyśmy widząc, niewidzialni sami,
O tym spotkaniu z bliska mogli sądzić
I z zachowania się jego wnioskować,
Czy to miłości wpływ, czy nie miłości
Tak go udręcza.
KRÓLOWA
Jestem ci posłuszna,
Mój mężu. Dałby Bóg, luba Ofelio,
Aby potęga twoich wdzięków była
Błogim powodem tej zmiany Hamleta:
Wtedy szlachetność twoja, mam nadzieję,
Na dawną by go sprowadziła drogę,
Ku zaszczytowi was obojga.

OFELIA
Pragnę,
Aby tak było, miłościwa pani.
Królowa wychodzi.

POLONIUSZ
Ofelio, chodź tu sobie. Najjaśniejszy,
My się umieścim tam.

do Ofelii

Czytaj tę książkę,
Aby ten pozór zajęcia ubarwił
Twoją samotność. Tak to my, grzesznicy,
Rzekomo świętą miną, uczynkami
Budującymi pocukrzamy nieraz
Samego diabła.
KRÓL
na stronie
Prawda! Jakże srodze
Bicz tych wyrazów chłoszcze mi sumienie!
Twarz nierządnicy, różem upiększona,
Nie tak jest szpetna obok tej powłoki
Jak czyn mój obok pokostu słów moich.
O, ciężkie–ż moje brzemię!

POLONIUSZ
Już nadchodzi.
Śpieszmy na miejsce, miłościwy panie.

Król i Poloniusz wychodzą. Hamlet wchodzi.

HAMLET
Być albo nie być to wielkie pytanie.
Jest–li w istocie szlachetniejszą rzeczą
Znosić pociski zawistnego losu
Czy też stawiwszy czoło morzu nędzy,
Przez opór wybrnąć z niego? — Umrzeć — zasnąć —
I na tym koniec. — Gdybyśmy wiedzieli,
Że raz zasnąwszy, zakończym na zawsze
Boleści serca i owe tysiączne
Właściwe naszej naturze wstrząśnienia,
Kres taki byłby celem na tej ziemi
Najpożądańszym. Umrzeć — zasnąć. — Zasnąć!
Może śnić? — w tym sęk cały, jakie bowiem
W tym śnie śmiertelnym marzenia przyjść mogą,
Kiedy zrzucimy z siebie więzy ciała,
To zastanawia nas: i toć to czyni
Tak długowieczną niedolę; bo któż by
Ścierpiał pogardę i zniewagi świata,
Krzywdy ciemiężcy, obelgi dumnego,
Lekceważonej miłości męczarnie,
Odwłokę prawa, butę władz i owe
Upokorzenia, które nieustannie
Cichej zasługi stają się udziałem,
Gdyby od tego kawałkiem żelaza
Mógł się uwolnić? Któż by dźwigał ciężar
Nudnego życia i pocił się pod nim,
Gdyby obawa czegoś poza grobem,
Obawa tego obcego nam kraju,
Skąd nikt nie wraca, nie wątliła woli
I nie kazała nam pędzić dni raczej
W złem już wiadomym niż uchodząc przed nim
Popadać w inne, którego nie znamy.
Tak to rozwaga czyni nas tchórzami;
Przedsiębiorczości hoża cera blednie
Pod wpływem wahań i zamiary pełne
Jędrności, zbite z wytkniętej kolei,
Tracą nazwisko czynu. — Ha! co widzę?
Piękna Ofelia! — Nimfo, w modłach swoich
Pomnij o moich grzechach.

OFELIA
Jakże zdrowie
Waszej książęcej mości od dni tylu?
HAMLET
Dobre; pokornie dziękuję waćpannie.
OFELIA
Mam jeszcze od was, panie, kilka drobnych
Pamiątek, dawno zwrócić je pragnęłam:
Odbierzcie je dziś, proszę.

HAMLET
Jako żywo!
Jam nigdy w życiu nic nie dał waćpannie.
OFELIA
Wiesz dobrze, mości książę, żeś to czynił,
I upominki swoje ubarwiałeś
Takimi słowy, które wszelkiej rzeczy
Wartość podnoszą. Woń ich uleciała:
Weź je na powrót, panie, w oczach bowiem
Każdej szlachetnie myślącej osoby
Najdroższe dary lichymi się stają,
Gdy dawca martwi. Oto są.
HAMLET
Cha–cha–cha! Jest–żeś uczciwa?
OFELIA
Mości książę!
HAMLET
Jest–żeś piękna?
OFELIA
Co znaczą te pytania?
HAMLET
To, że jeżeli jesteś uczciwa i piękna, uczciwość twoja nie powinna mieć nic do czynienia z pięknością.
OFELIA
Jak to, panie? Może–ż piękność z czym lepszym chodzić w parze niż z uczciwością?
HAMLET
Zapewne, tylko że potęga piękności prędzej obróci uczciwość w rajfurkę, niż wpływ uczciwości potrafi piękność na swoje kopyto przerobić. Było to niegdyś paradoksem, ale w nowszych czasach okazuje się pewnikiem. Kochałem dawniej waćpannę.
OFELIA
W rzeczy samej, dawałeś mi to książę do zrozumienia.
HAMLET
Nie trzeba ci było tak rozumieć; bo cnota nie daje się w stary nasz pień wszczepić tak, żebyśmy trącić nim przestali. Nie kochałem cię wcale.
OFELIA
Tym bardziej więc zostałam zawiedziona.
HAMLET
Idź waćpanna do klasztoru; na co ci mnożyć grzeszników? Ja sam jako tako jestem uczciwy, a przecież mógłbym sobie zarzucić takie rzeczy, że lepiej by było, gdyby mnie była matka na świat nie wydała. Jestem nadzwyczajnie dumny, mściwy, chciwy władzy; więcej mam przywar niż władz umysłowych do ich poznania, niż wyobraźni do dania o nich wyobrażenia i czasu do okazania ich w postępkach. Czego się takie figury tłuc mają pomiędzy ziemią i niebem? Jesteśmy arcyhultaje, wszyscy bez wyjątku; żadnemu z nas nie ufaj. Idź prosto do klasztoru. Gdzież waćpanny ojciec?
OFELIA
W domu, mości książę.

HAMLET
Zamknij–że go na klucz, aby nigdzie indziej nie grał roli błazna, tylko we własnym domu. Bądź zdrowa.
OFELIA
na stronie
Panie, zmiłuj się nad nim!

HAMLET
Jeżeli za mąż pójść chcesz, dam ci w posagu tę przestrogę: Chociażbyś jak śnieg była czysta, jak lód nieskalana, przecież nie ujdziesz obmowy. Wstąp do klasztoru. Adieu. Albo jeżeli koniecznie potrzebować będziesz wyjść za mąż, to wyjdź za głupca, bo rozsądni ludzie wiedzą bardzo dobrze, jakie z nich czynicie potwory. Idź czym prędzej do klasztoru. Adieu.
OFELIA
na stronie
O nieba, wesprzyjcie go swą łaską!
HAMLET
Słyszałem też o malowaniu się waszym: nie dość wam jednej twarzy otrzymanej od Boga, dorabiacie sobie drugą; sztafirujecie się, krygujecie, cedzicie słowa, przedrzeźniacie boskie stworzenia i swawolę pokrywacie płaszczykiem naiwności.Precz, precz! nie chcę już patrzeć na to: to mnie we wściekłość wprawia. Wara odtąd mężczyznom żenić się; ci, co się już pożenili, jednego wyjąwszy, niech żyją zdrowi, reszta pozostać winna tak, jak jest. Do klasztoru! Do klasztoru!

Wychodzi.

OFELIA
O, jak szlachetny duch zwichnięty został!
Dworaka, wodza, mędrca ton, miecz, umysł;
Kwiat oczekiwań potężnego państwa,
Wzór ukształcenia, zwierciadło poloru,
Cel zwracającej się uwagi świata:
Wszystko to, wszystko wniwecz obrócone!
I ja, ze wszystkich kobiet najnędzniejsza,
Com ssała nektar słodkich jego ślubów,
Skazanam teraz widzieć tę wspaniałą,
Wybraną duszę, jak spękany dzwonek,
Chrapliwe tylko wydającą dźwięki;
To czyste źródło bogatej młodości
Zmącone szałem. O, czemuż musiałam
Ujrzeć, co widzę, widzieć, co widziałam!

Wchodzą Król i Poloniusz.
KRÓL
Miłość! Nie takie są jej symptomata.
To, co on mówił, choć trochę bez związku,
Cechy szaleństwa nie nosiło wcale.
Ponura jego smętność wysiaduje
Coś złowrogiego, co wylęgłe z jajka
Mogłoby stać się zgubne. Pragnąc przeto
Zapobiec złemu, po świeżym namyśle,
Postanowiłem wysłać go niezwłocznie
Do Anglii celem niby zażądania
Przynależnego mu haraczu. Może
Ta podróż, widok różnych miejsc i rzeczy,
Potrafi z jego serca wyrugować
To coś, wokoło czego jego myśli,
Bijąc się ciągle i skrycie nurtując,
Tak go z właściwych wyrywają karbów.
Cóż waćpan na to?

POLONIUSZ
Może to być dobre;
Rozumiem jednak zawsze, że prawdziwym
Jądrem i źródłem tej jego choroby
Jest bezwzajemna miłość. No, Ofelio,
Nie potrzebujesz nam objawiać tego,
Co–ć mówił książę Hamlet, bośmy sami
Wszystko słyszeli. Uczyń, co chcesz, panie;
Jeżeli jednak uznasz to stosownym,
Niech po skończonym dzisiaj widowisku
Królowa matka w poufnej rozmowie
Prosi go, aby jej zwierzył swój smutek.
Niechaj z nim mówi bez ogródki; ja zaś,
Jeśli się na to zgodzi wasza wielkość,
Przyłożę ucho do tego sam na sam.
Nie wydobędzie–li nic z niego, wtedy
Ślij go do Anglii, panie, albo zamknij,
Gdzie mądrość twoja wskaże.

KRÓL
Dobra rada:
Szalonych możnych pilnie strzec wypada.

Wychodzą.

Hamlet Akt II Scena 1 [PASZKOWSKI]

Pokój w domu Poloniusza.

Poloniusz i Rajnold.


POLONIUSZRajnoldzie, oddasz mu waszmość to pismo
I te pieniądze.

RAJNOLD
Nie omieszkam, panie.

POLONIUSZ
Zanim się jednak doń udasz, Rajnoldzie,
Mądrze byś zrobił, ażebyś poprzednio
O jego sprawowaniu się wywiedział.

RAJNOLD
Tak też myślałem, panie.

POLONIUSZ
Dobrze–ś myślał,
Bardzo–ś roztropnie myślał. Przede wszystkim
Wypytasz mi się najdokładniej, jacy
Są Duńczykowie w Paryżu; jak który
I z czego żyje: gdzie bywa i jakie
Z kim ma stosunki; gdy zaś skutkiem takich
Krętobadawczych, manowcowych pytań
Dojdziesz, że oni znają mego syna,
Wtedy przystąpisz do materii o nim
Bliżej niżeli w poprzednich pytaniach.
Powiesz na przykład, udając, jakobyś
Znał go z daleka: „Znam jego familię,
Jego przyjaciół, a w części i jego”;
Rozumiesz mnie, Rajnoldzie?

RAJNOLD
Najzupełniej.

POLONIUSZ
„I jego w części, wprawdzie — dodać możesz —
Niewiele, jest–li on wszakże tym samym,
O którym myślę, wietrznik to, rozpustnik,
Skłonny do tego i tego”. Zwal wtedy,
Co ci się żywnie podoba, na niego;
Jednakże nic takiego, co by mogło
Szwank przynieść jego sławie; tego strzeż się.
Takie jedynie przypisz mu wybryki,
Jakie z młodością i krewkością w parze
Zazwyczaj chodzą.

RAJNOLD
Więc, na przykład, hazard?

POLONIUSZ
Tak, albo pochop do zwad, klątw, pijatyk,
Gachostwa wreszcie: tak daleko możesz
Posunąć swoje kłamstwa.

RAJNOLD
Ależ, panie,
To by już jego sławie szwank przyniosło.

POLONIUSZ
Bynajmniej, jeśli tylko będziesz umiał
Wziąć się do rzeczy. Nie trzeba ci dawać
Do zrozumienia, że on w żądzach swoich
Jest rozpasany, tego nie chcę; wytknij
Jego usterki tak subtelnie, żeby
One się zdały tylko nadużyciem
Wolności, duszy ognistej wybuchem,
Obłędem wrzącej krwi, słowem, pustotą
Właściwą wszystkim młodym.

RAJNOLD
Rad bym wiedzieć,
Łaskawy panie…

POLONIUSZ
Do czego to wszystko?

POLONIUSZ
Tak, panie.

RAJNOLD
Zaraz ci powiem: mój zamiar
Uzasadniony i, jak się spodziewam,
Niepłonną skutku dający rękojmię.
Skoro na mego syna złożysz waszmość
Te drobne chyby, niby skazy, którym
Ulega każda rzecz, gdy się wyrabia,
Wtedy, jeżeli tylko ten, którego
Za język ciągnąć będziesz, kiedykolwiek
Młodzieńca w mowie będącego widział
Jednej z powyższych praktyk oddanego,
Ten ktoś, bądź pewien, przywtórzy ci zaraz
W ten sposób: „Mości dobrodzieju”, albo:
„Mój miły panie”, albo: „Widzisz, waćpan” —
Stosownie do zwyczaju miejscowego
Lub w miarę swojej atencji.

RAJNOLD
Rozumiem.

POLONIUSZ
Skoro zaś to ci powie, powie potem…
Cóżem to dalej miał mówić? Do licha,
Miałem powiedzieć coś, na czymżem stanął?

RAJNOLD
Na tym podobno, że ktoś mi przywtórzy.

POLONIUSZŻe ci przywtórzy, aha! tak więc tedy
Ten ktoś przywtórzy ci pewnie w ten sposób:
„Znam tego pana, widziałem go wczoraj”,
Albo: „Owego dnia, wtedy a wtedy,
Z tym a z tym, i w istocie grał wysoko”;
Albo: „Pokłócił się”, albo: „Miał w czubku”,
Albo: „Widziałem, jak wchodził do domu
Podejrzanego”, i tak dalej. Tak to
Na wędę fałszu złowisz karpia prawdy.
Tak to rozumni, zręczni ludzie, boczkiem,
Rzemiennym dyszlem zachodząc, umieją
Trafić do celu: i tak samo waszmość,
Według wskazówki i instrukcji, jaką
Ci udzieliłem, poweźmiesz języka
O moim synu. Wiesz już, o co idzie?

RAJNOLD
Wiem, panie.

POLONIUSZ
Jedź więc, niech cię Bóg prowadzi!

RAJNOLD
Dziękuję…

POLONIUSZ
Zresztą sam śledź jego kroki.

RAJNOLD
Dopełnię tego.

POLONIUSZ
A niech mi się ćwiczy
W muzyce.

RAJNOLD
Dobrze, panie.

Wychodzi. 
Wchodzi Ofelia.
POLONIUSZ
Bądź zdrów, waszmość.

Co ci to jest, Ofelio? Co się stało?

OFELIA
Ach, panie, takem strasznie się przelękła.

POLONIUSZ
Czego? dlaboga?

OFELIA
Siedziałam przy krosnach
W moim pokoju, gdy wtem książę Hamlet,
Z odkrytą głową, rozpięty, w obwisłych
Brudnych pończochach, blady jak koszula,
Chwiejący się na nogach, z tak okropnym
Wyrazem twarzy, jakby się wydostał
Z piekła i jego zgrozę chciał obwieścić,
Stanął przede mną.

POLONIUSZ
Czyliżby z miłości
Oszalał?

OFELIANie wiem, ale się obawiam.

POLONIUSZ
Cóż ci powiedział?

OFELIA
Ujął mnie za rękę,
Nie mówiąc słowa, i silnie ją trzymał;
Cofnął się potem na długość ramienia
I, drugą rękę przytknąwszy do czoła,
W twarz moją wlepił oczy tak badawczo,
Jak gdyby ją chciał narysować. Długo
Tak stał, nareszcie, lekko potrząsając
Moim ramieniem i kiwając głową,
Wydał tak ciężkie, żałosne westchnienie,
Że się zdawało, iż mu piersi pękną
I życie z niego uleci. Odstąpił
Wtedy ode mnie i powolnym krokiem
Szedł z odwróconą głową poza siebie,
Kierując się ku drzwiom. Przeszedł w ten sposób
Przez cały pokój, bez pomocy oczu,
I wyszedł, ciągle wpatrując się we mnie.

POLONIUSZ
Muszę natychmiast udać się do króla;
Są to objawy gwałtowne miłości,
Która się trawi w sobie i prowadzi
Do rozpaczliwych kroków, tak jak każda
Inna namiętność trapiąca ród ludzki;
Boleję nad tym. Możeś tymi czasy
Przykre mu jakie słowo powiedziała?

OFELIA
Nie, panie; tylko, tak jak rozkazałeś,
Odesłałam mu listy i wzbroniłam
Dalszych odwiedzin.

POLONIUSZ
To go w szał wprawiło.
Boleję nad tym, żem jego skłonności
Dokładniej, pilniej nie zbadał. Myślałem,
Że on cię durzy, przywieść chce o zgubę.
Przeklinam teraz moją podejrzliwość.
Zdaje się, że nam, starym, jest właściwe
Przebierać miarę w przezorności, tak jak
Nawzajem młodym mało jej posiadać.
Biegnę do króla; zatajenie tego
Więcej niż rozgłos zrządzić może złego.
Pójdź.

Wychodzą.

7/27/2014

HAMLET Akt II Scena 1 [Barańczak]

Komnata u Poloniusza.

Wchodzi Poloniusz i jego sługa Reynaldo.

POLONIUSZ 
Wręczysz mu list i pieniądze, Reynaldo.

REYNALDO
Tak jest. 

POLONIUSZ
A zanim dojdzie do spotkania, 
Byłoby mądrze wywiedzieć się trochę,
Jak się sprawuje.

REYNALDO
Taki miałem zamiar. 

POLONIUSZ
Roztropne słowa, brawo. Zrób to tak:

Wpierw się wypytaj, kto z naszych rodaków 
Gości w Paryżu, kim jest, z czego żyje,
Na jakiej stopie, z kim trzyma, gdzie mieszka;
A gdy się dowiesz tą okrężną drogą,
Że ktoś zna mego syna, badaj dalej,
Wciąż unikając bezpośrednich pytań.
Udawaj, że coś mgliście o nim wiesz,
Mów: "Ot, znam jego ojca i przyjaciół,
Jego samego też trochę..." - uważasz?

REYNALDO
Pilnie uważam.

POLONIUSZ
Więc: "Jego samego
Też trochę", powiesz, "ale niezbyt dobrze;
Lecz jeśli to ten sam, słyszałem o nim, 
Że lubi szaleć i że ma nałogi
Takie a takie". I tu coś wymyślisz - 
Tylko, broń Boże, nic, co by mu mogło
Zaszargać reputację. Niech to będą
Drobne wyskoki, wybryki - typowe
Dla puszczonego samopas młodzieńca.

REYNALDO
Na przykład hazard?

POLONIUSZ
Właśnie: karty, kości,
Wino, przekleństwa, kłótnie, pojedynki,
Rozpusta - tego rodzaju drobiazgi.

REYNALDO
To już zaszkodzi jego reputacji.

POLONIUSZ
Wszystko zależy od sformułowania.
Nie masz go wcale, Boże broń, oczerniać
Albo oskarżać wprost, że się łajdaczy.
Nie o to chodzi. Mów o jego wadach
Zdawkowo, z lekka, żeby się wydały
Ot, rozhukaniem, swawolą, ognistym
Temperamentem, grzechami młodości,
Która się musi wyszumieć.

REYNALDO
Tak, ale...

POLONIUSZ
Chcesz wiedzieć, po co to wszystko?

REYNALDO
No, właśnie.

POLONIUSZ
Już ci wyjaśniam. Cały ten mój fortel -

Zupełnie, moim zdaniem, dopuszczalny -
Ma określony cel. Kiedy tak będziesz
Przyczepiał łatki mojemu synowi -
Że niby troszkę się zbrudził w użyciu -
Uważaj dobrze, co powie rozmówca,
To znaczy człowiek, którego sondujesz:
Czy się na przykład zgodzi z oskarżeniem,
Wspomni, że miał sposobność obserwować
Owe wyskoki, bąknie coś w rodzaju:
"Mój przyjacielu" czy "dobry człowieku",
Czy "panie", czy też co tam będzie zgodne
Z duchem języka, miejscowym zwyczajem
Czy jego własną pozycją -

REYNALDO
Rozumiem.

POLONIUSZ
I w tym momencie... tak, i w tym momencie...
Co to ja miałem powiedzieć? Do licha, coś przecież 
miałem powiedzieć! Na czym to ja skończyłem? 

REYNALDO
Na "bąknie coś w rodzaju: Mój przyjacielu czy dobry człowieku..."

POLONIUSZ
Otóż to! A więc bąknie coś w rodzaju:
"Znam tego pana; widziałem go wczoraj
Albo przedwczoraj, dnia tego a tego,
Tam a tam, w takiej a takiej kompanii,
Jak w samej rzeczy upił się, rżnął w karty,
Wszczął kłótnię przy tenisie", albo może:
"Widziałem go przed podejrzanym domem" -
Inaczej mówiąc, wchodził do burdelu -
No i tak dalej. Rozumiesz, w czym rzecz:
Na wędkę fałszu złapisz karpia prawdy;
Tak właśnie my, bogatsi doświadczeniem
I zrozumieniem, działamy okrężnie
Albo fortelem, i tak dochodzimy
Nieprostą drogą do prostych rozwiązań.
I tak też, zgodnie z powyższą instrukcją,
Dojdziesz do prawdy o mym synu. Jasne?

REYNALDO
Jasne.

POLONIUSZ
Więc ruszaj z Bogiem.


REYNALDO
Zaraz jadę.

POLONIUSZ
Sam zresztą zmiarkuj, jakie ma skłonności...

REYNALDO
Będę się starał.

POLONIUSZ
I żeby się pilnie 

Ćwiczył w muzyce!

REYNALDO
Dobrze, jaśnie panie.

POLONIUSZ
Bądź zdrów.

Reynaldo wychodzi. Wchodzi Ofelia.

Co z tobą, córko, co ci jest?

OFELIA
Och, ojcze, tak się przestraszyłam.

POLONIUSZ
Czymże,
Na miłość boską?

OFELIA
Siedziałam u siebie
I szyłam, a tu nagle książę Hamlet
Staje przede mną - w rozchełstanej kurtce,
Bez kapelusza, z błotem na pończochach
Opadłych mu do kostek jak kajdany:
Twarz od koszuli bielsza, nogi pod nim
Drżały i wygląd miał taki żałosny,
Jakby się wyrwał z piekła i próbował
Opisać jego grozę.

POLONIUSZ
Czyżby popadł

W obłęd z miłości do ciebie?

OFELIA
Ja nie wiem,
Ale naprawdę boję się, że tak.

POLONIUSZ
Co mówił?


OFELIA
Chwycił mnie mocno za przegub,
Potem odsunął na długość ramienia
I drugą ręką osłaniając oczy,
Wpatrzył się we mnie z napiętą uwagą,
Jakby miał zamiar rysować mój portret.
Stał tak dość długo. Wreszcie moją rękę
Uścisnął lekko i trzykrotnie kiwnął
Głową - o, tak - a przy tym wydał z siebie
Ciężkie, żałosne westchnienie: myślałam,
Że pierś mu pęknie. Wtedy rękę puścił,
Odwrócił się i nie patrząc przed siebie,
Za to przez ramię spoglądając na mnie,
Trafił do drzwi i wyszedł.

POLONIUSZ
Pójdziesz ze mną,
Poszukam króla. Objawy wskazują
Na szał miłosny, nie ma wątpliwości.
Ten typ obłędu ma gwałtowny przebieg
I nieraz źle się kończy albo wiedzie
Do desperackich kroków. Tak to bywa
Z namiętnościami, które trapią ludzi
Na tym padole. Hm, przykra historia.
Czyżbyś ostatnio dotknęła go jakimś
Niemiłym słówkiem?

OFELIA
Nie, ojcze; natomiast
Tak, jak kazałeś, odsyłałam listy
I odmawiałam, kiedy chciał się spotkać.

POLONIUSZ
Przez to oszalał! Źle, że nie umiałem
Zdobyć się na baczniejszą obserwację
I trafne wnioski. Bałem się, że książę
Bawi się tobą, chce cię zbałamucić,
Zrobi ci krzywdę. Głupia podejrzliwość!
We wszystkim węszyć utajone groźby - 
Typowa starcza przywara, tak samo
Jak lekkomyślność jest wadą młodości.
Chodźmy do króla. Trzeba mu powiedzieć.
Jeśli wyjawię mu obłęd Hamleta,
Narażę się na gniew; jeśli zataję,
Narażę innych i siebie, niestety,
Na gorsze skutki. Nie czas na sekrety.
Chodźmy.

Wychodzą.



7/26/2014

HAMLET Akt I Scena 3 [Barańczak]

Komnaty Poloniusza na zamku w Elsynorze.

Wchodzą Laertes i jego siostra Ofelia.

LAERTES
Bagaże już na pokładzie. Bądź zdrowa,

Siostro, i proszę: gdy wiatr będzie sprzyjał
I jakiś statek popłynie do Francji,
Nie prześpij takiej okazji i napisz.

OFELIA
Jak możesz wątpić?

LAERTES
A co do Hamleta,
Traktuj te jego kapryśne zaloty
Jako rzecz mody lub temperamentu.
To coś takiego jak fiołek na wiosnę:
Śmiały, lecz prędko więdnie; pachnie słodko,
Ale tej woni starcza na minutę,
I tyle.

OFELIA
Tylko tyle?

LAERTES
Tylko tyle.

Tak już w naturze jest, że gdy się rośnie,
Wzrasta nie tylko moc i masa mięśni,
Ale rozwija się też w gmachu ciała
Wewnętrzna służba umysłu i duszy.
Hamlet w tej chwili może cię i kocha
I jego czystych intencji nie kala
Niegodny podstęp; lecz musisz się strzec.
Wielki pan nie jest panem swojej woli - 
Jest niewolnikiem swego urodzenia.
Jemu nie wolno, tak jak zwykłym ludziom,
Dbać przede wszystkim o siebie - od tego,
Jak on postąpi, zależy dobrobyt
I bezpieczeństwo całego królestwa.
Jego decyzje są ograniczone
Głosem i zgodą pospólnego ciała,
Któremu on jest głową. Jeśli zatem
Wyzna ci miłość, uwierz mu jedynie
W tej mierze, w jakiej - przy swojej pozycji - 
Poprze wyznanie czynem: a w tej kwestii
Ostatnie słowo ma nie on, lecz Dania.
I zważ, na jaki uszczerbek narazisz
Swoją cześć, jeśli nazbyt łatwowiernie
Przychylisz ucha do jego piosenek,
Jeśli mu oddasz serce, a skarb cnoty
Wydasz na pastwę natarczywej żądzy.
Strzeż się, Ofelio, pilnuj się siostrzyczko:
Gdy twoje serce wyrywa się tam,
Gdzie wre bój zmysłów - ty zostawaj z tyłu.
Dziewczyna traci cnotę nawet wtedy,
Gdy tylko księżyc ogląda jej wdzięki.
Wcielona czystość też nie ujdzie oszczerstw.
Młodziutkie pąki niszczy nieraz robak,
Zanim się jeszcze zdążyły rozwinąć,
A zaraźliwe wyziewy najbardziej
Szkodą nam w świeże i rośne poranki.
Lęk niech ci będzie tarczą. Serce młode
Zbyt często działa na swą własną szkodę.

OFELIA
Dobrze, braciszku, przyrzekam, że wezmę
Sobie do serca tę lekcję czujności.
Lecz ty sam nie bądź jak ci kaznodzieje,
Co pchają nas na stromą i ciernistą 
Ścieżkę do nieba, a sami tymczasem
Na libertyński, rozpasany sposób
Zwiedzają szlaki miłosnych podbojów
I z własnych kazań nic sobie nie robią.

Wchodzi Poloniusz.

LAERTES
O mnie się nie bój. Ale czas mi w drogę. -
Ojciec! To dobrze, że znów się żegnamy:
Błogosławieństwo lepsze, gdy podwójne.

POLONIUSZ
Ty jeszcze tutaj? Na pokład, na pokład!

Wiatr już dłoń kładzie na ramieniu żagla,
Statek na ciebie tylko czeka. W drogę!
Z błogosławieństwem weź te parę przestróg
I zapisz je w pamięci. Niestosownej
Myśli nie zmieniaj w słowo ani w czyn.
Z ludźmi bądź prosty, ale nie prostacki.
Przyjaciół, zwłaszcza tych wypróbowanych,
Przykuj do serca stalową obręczą,
Lecz nie podawaj ręki pierwszym lepszym
Nieopierzonym chłystkom. Strzeż się zwady,
Ale gdy do niej dojdzie, niech przeciwnik
Ciebie się strzeże. Wysłuchuj każdego,
Mów do niewielu. Wobec innych bądź
Krytyczny, lecz ich głośno nie krytykuj.
Żyj na poziomie, na jaki cię stać,
Ale nie szalej; ubieraj się dobrze,
Lecz bez przesady, bowiem strój to człowiek,
A już szczególnie we Francji, im wyżej
Kto stoi, tym jest bardziej na to czuły.
Pożyczek nie bierz ani nie udzielaj,
Bo dług to zawsze strata - czy pieniędzy,
Czy przyjaciela; zresztą pożyczanie
Z gospodarnością nie bardzo się godzi.
A najważniejsze, byś zawsze był wierny
Samemu sobie i - co za tym idzie
Jak noc za dniem - byś innym też nie kłamał. 
Bądź zdrów. I niechaj to błogosławieństwo
Utwierdzi w tobie wszystkie owe prawdy.

LAERTES
Żegnam się z tobą najpokorniej, ojcze.

POLONIUSZ
Czas już na ciebie. Idź, słudzy czekają.


LAERTES
Bywaj mi zdrowa, Ofelio; pamiętaj,

Co powiedziałem.

OFELIA
Trzymam to w szkatułce
Pamięci, której klucz bierzesz ze sobą.

LAERTES
Żegnajcie!


Wychodzi.

POLONIUSZ
Cóż on ci mówił, Ofelio?

OFELIA
Ach, mówił coś tam o księciu Hamlecie.

POLONIUSZ
I w samą porę. Mnie też mówiono,
Że od niedawna Hamlet spędza wiele
Czasu przy tobie, a i ty bynajmniej
Swojej uwagi księciu nie odmawiasz.
Jeśli to prawda, co mi powiedziano
(A powiedziano w trybie ostrzeżenia),
To muszę stwierdzić, że za mało dbasz 
O dobre imię godne mojej córki.
Powiedz mi prawdę: Co jest między wami?

OFELIA
Ostatnio Hamlet składał mi dość często
W ofierze swoje uczucia.

POLONIUSZ
Uczucia?

Eee! Pleciesz głupstwa jak naiwna gąska,
Bez doświadczenia w takich sytuacjach.
Widzę, że wierzysz w te "ofiary uczuć"?

OFELIA
Och, ojcze, sama nie wiem, co mam myśleć.

POLONIUSZ
Ja cię nauczę, co masz myśleć. Myśl,
Że jesteś dzieckiem, za dobrą monetę
Biorącym owe fałszywe "ofiary".
Ofiarą sama możesz paść, jeżeli
Nie zaczniesz bardziej się cenić; i możesz
(Jeżeli warto ciągnąć tę grę słów)
W ofierze przynieść mi taki podarek,
Że w oczach świata ojciec twój się stanie
Ofiarą losu.

OFELIA
On o swych uczuciach
Mówił jak człowiek do głębi uczciwy.


POLONIUSZ
Ta głębia płytsza jest, niż ci się zdaje.

OFELIA
A słowa swoje popierał przysięgą
Na wszystkie niemal świętości.

POLONIUSZ
Tak, sidła

Na głupie ptaszki! O przysięgi łatwo,
Gdy językowi dodaje energii
Krew wrząca w żyłach. To są fajerwerki:
Więcej w nich blasku niż żaru i gasną,

Ledwie wybuchły - bo są ogniem sztucznym,
A nie prawdziwym. Od tej chwili, córko,
Bądź oszczędniejsza w gospodarowaniu
Swoją panieńską obecnością; naznacz
Za towarzystwo swoje wyższą cenę
Niż samo tylko wezwanie, byś przyszła.
Co do Hamleta, wierz mu tylko tyle,
Ile się wierzy młodemu mężczyźnie, 
Który na znacznie dłuższej chodzi smyczy
Niż ty, Ofelio. Krótko mówiąc, nie wierz
Jego przysięgom: to są pośrednicy
Przebrani w stroje o mylącej barwie,
Orędownicy złej sprawy, rajfurzy
Z miną świętoszków, przybieraną po to,
By łatwiej nas omamić. Raz na zawsze:
Nie życzę sobie - powiem bez ogródek -
Abyś spędzała czas jak nie należy,
To jest na flirtach lub rozmowach z księciem.
Słyszałaś? Możesz iść do swoich zajęć.

OFELIA
Słucham cię, ojcze. 

Wychodzą.  

7/21/2014

HAMLET POŁOWY WIEKU (Jan Kott) - fragmenty


Esej Jana Kotta pt. "Hamlet połowy wieku" pochodzi ze zbioru Szekspir współczesny.]  [Esej Jana Kotta pt. "Hamlet połowy wieku" pochodzi ze zbioru Szekspir współczesny.


[...]
Do tej wielkiej gry wciągnięta zostaje i Ofelia. Podsłuchują jej rozmowy, wypytują, przejmują listy. Sama je zresztą oddaje. Jest jednocześnie cząstką Mechanizmu i jego ofiarą. Bo polityka ciąży tutaj nad każdym uczuciem i nie ma od niej ucieczki. Wszystkie postacie dramatu są nią zaczadzone. Mówią tylko o polityce. Aż do obłędu.

Hamlet kocha Ofelię. Ale wie, że jest śledzony, i ma ważniejsze sprawy na głowie. Ta miłość powoli wycieka z niego. Nie ma na nią miejsca w tym świecie. Dramatyczny okrzyk Hamleta: "Ofelio, idź do klasztoru!" - skierowany jest nie tylko do Ofelii, skierowany jest również do tych, którzy podsłuchują kochanków. Dla nich oznaczać ma potwierdzenie przybranego szaleństwa. Ale dla Hamleta i Ofelii oznacza, że w świecie, gdzie panuje zbrodnia, nie ma miejsca na miłość.

[...]
Hamlet pojęty jako scenariusz jest historią trzech młodych chłopców i jednej dziewczyny. Chłopcy są rówieśnikami, nazywają się: Hamlet, Laertes, Fortynbras. Dziewczyna jest od nich młodsza, ma na imię Ofelia. Wszyscy czworo wplątani są w krwawy dramat polityczny i rodzinny. Troje z nich w nim zginie, czwarty dość przypadkowo zostanie królem Danii.

[...] 
Ofelia może być uczesana jak Dama z łasiczką Leonarda albo nosić rozpuszczone włosy, albo upięty warkocz, albo koński ogon. Ona także wie, że życie jest z góry przegrane. I swojej partii z życiem nie chce grać zbyt wysoko. Wypadki zmuszają ją, żeby zagrała ponad własną miarę. Jej chłopiec wmieszał się w wielką politykę. Spała z nim. Ale jest córką ministra i córką posłuszną. Zgadza się, żeby ojciec podsłuchał jej rozmowę z Hamletem. Może go chce uratować. Wpada w zasadzkę. Wydarzenia zapędziły ją w ślepą uliczkę, skąd nie ma wyjścia. Scenariusz historii zwykłej dziewczynie, która kochała swojego chłopca, wyznaczył tym razem rolę tragiczną.  

7/09/2014

STUDIUM O HAMLECIE Wyspiańskiego [fragmenty]



Stanisław Wyspiański


(...)
Kto była Ofelia!
Jestże to córka Poloniusza?
Szekspirowska Ofelia jest córką Poloniusza i naiwną szlachetną dziewczyną.
Naiwną i czystą dziewczyną z mnóstwem niekonsekwencyj, w scenie widowiska, w powiedzeniach:
«był u mnie» – «bywał u mnie» i w malowaniu się swoim, i w mizdrzeniu, i w
tym, co mówi w scenie obłąkania.
U kogo bywał Hamlet?
Była jakaś Kurtyzana, podsunięta przez króla, udająca miłość, a może i kochająca, ale
osoba wplątana w kłamstwo – że była na służbie króla-ojczyma.
Ofelia-Kurtyzana! może i córka Poloniusza, ale innego Poloniusza – tego filozofa-błazna
Korambisa, który przez sprzedaż córki zyskuje sobie względy na dworze – i coraz się pnie, aż
ginie ofiarą własnej zaciekłości w szpiegostwie, przez Hamleta rapierem pchnięty, gdy się był
ukrył, czy pod pokrowiec łoża, czy za arras przyścienny.

(...)
Synek Poloniusza, który znajduje nowe źródło retoryki teatralnej w cudownie naiwnym
obłąkaniu siostry.
Siostry obłąkanej w liryczno-patetyczno-sielankowo-komiczny sposób.
Edukacja Poloniusza, kultura Poloniuszowej familii, zaprawdę tragiczna w swej nieszczerości
i obłudzie, gdyż Ofelia naprawdę jest obłąkana, a Laertes naprawdę płacze.
Tylko że obłąkanie Ofelii wykrywa jej edukacyjne podstawy i fundamenty umysłowe,
kładzione ceremonialnie ojcowską ręką napuszonego Poloniusza, ochmistrza dworu Jego
Królewskiej Arcyszelmowskiej Mości.
Wykrywa ono umiłowania sielankowo-patetyczno-liryczne – wśród których ten kwiat pod
brzemieniem ciężaru poezji i prawdy się  ł a m i e.

(...)
Ofelia-Kurtyzana – to jakaś dziewczyna, dworka w zamku Hamletów, sidłająca królewicza
z polecenia Klaudiusza a za pośrednictwem Poloniusza. Grupa podobna, jak później będzie
raz jeszcze w Troilusie i Kresydzie: Pandarus i Kresyda.
Pandarus i Kresyda – Poloniusz i Ofelia.
Poloniusz, może tylko pośrednik w tych miłostkach i intrygach – może ojciec, a nazwisko
jego: KORAMBIS.
W każdym razie ta Ofelia dosyć na owym Klaudiuszowym dworze żyje luźno i bez kontroli,
gdy bywa u niej Hamlet i skoro mówi do niej Poloniusz: „słyszałem, że on cię często
nawiedzał w tych czasach i że znajdował z twojej strony przystęp łatwy i chętny”.
I  n a u k i, które Poloniusz daje córce swojej w dramacie Szekspira, odnośnie do tegoż
dramatu, gdzie występowała Kurtyzana – dawałyby zupełnie wyraźny kontur jej stosunku do
Hamleta i zarysy tego, co Hamlet sam mógł jej mówić po spotkaniu z duchem, gdy postanowił
z nią zerwać:

HAMLET
«Nie ufam twoim przysięgom, bo one
są, jak kuglarze, czym innym, niż szaty
ich pokazują – orędownicami
bezbożnych chuci, biorącymi pozór
świętości, aby tym łacniej usidlić
naiwne serca. Krótko mówiąc nie chcę,
abyś od dziś dnia czas swój marnowała
na zadawaniu się
(wskazuje na siebie)
z księciem Hamletem!»
«Strzeż się mnie! tarczą najlepszą w tej próbie:
niedowierzanie nawet samej sobie».
OFELIA
« Nie wiem, co myśleć mam ... ?»
HAMLET
«Nie wiesz?!
To ja ci powiem!» – „Jestżeś uczciwą?”
OFELIA
(milczy).
HAMLET
„Jestżeś piękną?
OFELIA
„Co znaczą te pytania?
HAMLET
„To, że jeżeli jesteś uczciwą i piękną, uczciwość twoja nie powinna mieć nic
do czynienia z pięknością.
OFELIA
„Jak to, panie?
HAMLET
„Potęga piękności prędzej obróci uczciwość w sekutnicę, niż wpływ uczciwości
potrafi piękność na swoje kopyto przerobić.
„Kochałem dawniej waćpannę!”
OFELIA
(się uśmiecha).
HAMLET
„Albo raczej nie kochałem cię wcale!
OFELIA
„Tym bardziej więc zostałam zawiedzioną.
HAMLET
„Idź waćpanna do klasztoru, na co ci mnożyć grzeszników? Ja sam jako tako
jestem uczciwy, a przecież mógłbym sobie zarzucić takowe rzeczy, że lepiej
by było, gdyby mnie matka była na świat nie wydała.
„Jestem nadzwyczajnie dumny, mściwy, chciwy władzy; więcej mam przywar
niż władz umysłowych do ich poznania, niż wyobraźni do dania o nich wyobrażenia
i czasu do okazania ich w postępkach.
„Czego się takie figury tłuc mają pomiędzy niebem i ziemią?
„Jesteśmy arcyhultaje wszyscy bez wyjątku.
„Gdzież jest waćpanny ojciec?”
OFELIA
(kłamie:)
„W domu, mości książę”.
HAMLET
(który wie, że król i Poloniusz są ukryci za arrasem
i podsłuchują)
(słysząc jej kłamstwo, z gniewem:)
„Zamknijże go na klucz, aby nigdzie indziej nie grał roli błazna jak we własnym
domu. Bądź zdrowa!”
OFELIA
(widzi, że Hamlet odkrył jej kłamstwo).
HAMLET
„Jeśli koniecznie potrzebować będziesz wyjść za mąż, to wyjdź za głupca, bo
rozsądni ludzie wiedzą dobrze, jakie czynicie z nich potwory.
„Słyszałem też o malowaniu się waszym. Nie dość wam jednej twarzy, otrzymanej
od Boga, dorabiacie sobie drugą, sztafirkujecie się, krygujecie, cedzicie
słowa, przedrzeźniacie boskie stworzenia i swawolę okrywacie płaszczykiem!
,,Precz, precz! Nie chcę już patrzeć na to!
To mnie we wściekłość wprawia!”
(wychodzi).
OFELIA
(odepchnięta i wyśmiana).
KRÓL i POLONIUSZ
(występują spoza arrasu)
(gdzie byli ukryci).
KRÓL
„To, co on mówił, choć trochę bez związku,
cechy szaleństwa nie nosiło wcale.
Ponura jego smętność wysiaduje
coś złowrogiego, co, wylęgłe z jajka,
mogłoby stać się zgubnym”.
POLONIUSZ
„ No, Ofelio,
nie potrzebujesz nam wyjawiać tego,
co mówił książę Hamlet, bośmy sami
wszystko słyszeli”.
KRÓL
„Po świeżym namyśle,
postanowiłem wysłać go niezwłocznie
do... itd....”

W tych zarysach może się zmieścić ta Kurtyzana z noweli i romansu – i Ofelia-Kurtyzana
z pierwszego pomysłu, sztafirkująca się i krygująca, swywolna, malująca lice, brwi i usta,
zalotna i zalotnością mająca usidlać Hamleta i wyszpiegować jego prawdę, i tajemnicę tę
sprzedająca Jego Szelmowskiej Mości Królowi Klaudiuszowi.

KRÓL
„Cóż waćpan na to?
POLONIUSZ
Może to być dobrym;
rozumiem jednak zawsze, że prawdziwym
jądrem i źródłem tej jego choroby
jest: beznadziejna miłość”.

Mówi jak Pandarus. Tę więc czy inną – gdyby się jednak udało znaleźć wygodniejszą kochankę
Hamletowi – to te niebezpieczne choroby, jak: wygórowana uczciwość, mściwość,
niedogodna Klaudiuszowi i podejrzana, chciwość władzy! duma, szlachetność – te, niebezpieczne Klaudiuszowi, choroby Hamleta stałyby się – – – „plewami na młode wróble”.
„Znam jego familię, jego przyjaciół, a w części i jego. I jego w części wprawdzie – niewiele;
jestli on wszakże tym samym, o którym myślę – to wietrznik, rozpustnik, skłonny do
tego i owego”.
Tylko ta oto dziewczyna straciła już nad nim władzę. Takiej by trzeba, co by umiała go
urobić.
– Jest już Hamlet tknięty przez Ducha i żadna już nie zyska nad nim władzy ani żadna nie
zdoła zmienić planów jego myśli i tknąć jego duszy!
W drugim pomyśle Szekspira, w Ofelii naiwnie-sielankowo-lirycznej, wszystkie niekonsekwencje, nie pozwalające jej podobno we wszystkich momentach całkiem zgodnie rozumieć – początek swój biorą w przeistoczeniu się owej Kurtyzany dworskiej i zalotnicy, podstępnej i przedajnej dziewki, która sobie męża znajdzie, jak go koniecznie będzie potrzebowała – przeistoczeniu w dziecko, KWIAT WIOSNY, panienkę, którą miłość prawdziwa – gdy jej każą tę miłość stłumić i zabić w sobie i gdy jej każą wobec tej miłości kłamać – i to ojciec – i to brat – do obłędu prowadzi.
Miłość to i prawda ją zabija.
„Są to objawy gwałtownej miłości,
która się trawi w sobie – – i prowadzi
do rozpaczliwych kroków”.
I będzie powtarzała w scenie obłąkania słowa roli owej kurtyzany – i dziwne te słowa i to
powtórzenie będą wrażenie wywierać – w obłąkaniu, w obłędzie, w pomięszaniu zmysłów, w
plątaninie darów Bożych słowa te i piosenki, zdawać się będzie, że instynkt sam kobiecy
mówić jej każe. Słowo każde – myśl jej zabija i istotę jej rozwija, i życie pieśni budząc, mrozi
życie; mgła tajemnicy ją otacza, nieprzeparta mgła – bielmo na oczach otoczenia.

(...)
Ale otóż pewnego dnia właśnie tam zmówili się Poloniusz, Król i Ofelia i mają go podsłuchać,
i namówiono Ofelię, aby rozmawiała z nim – a że to ich równocześnie pouczy, czy to
dziwne szaleństwo Hamleta z miłości bierze początek? – Gdy po angielsku nie umiem i język
angielski jest mi obcy, odczytywałem tę scenę kilkakrotnie w tłumaczeniu Paszkowskiego i
przyszło mi na myśl przetłumaczyć tę scenę z Paszkowskiego.
Podaję ją tutaj w moim tłumaczeniu:

(w głębi)
(pojawia się;)
HAMLET
(z książką w ręku)
(idzie galerią)
(czytając w książce)
(przestaje czytać)
(nie odrywa jednak oczu od książki)
(poczyna myśleć:)
Co dzień, gdy zbliża się taż sama pora,
co dzień tąż samą idę jedną drogą
i myśl tak samo co dzień lot rozwija.
Tu nie szpieguje myśli cudza myśl niczyja;
wszystko tak samo, jako było wczora:
myśli bez czynów zmienić nic nie mogą.
(nagle zamyka książkę)
(stanowczym ruchem)
(nie podnosząc jednak głowy)
Od czynów muszę zacząć byt, by myśl rozwinąć.
(wstępuje właśnie na próg sali)
(opuszcza rękę z książką)
Wstąpiłem w sali próg – – wrócić – czy – minąć? –
Tu państwo myśli mej ma się poszerzyć –!
W co wierzę, ma się stać! – W siebie mam wierzyć!!
(głośno)
Być albo nie być!
(wciąż z głową pochyloną)
(rękoma wskazuje próg)
(ciszej)
Tu się zatrzymuję.
(wznosi głowę)
(i nagle, przestępując próg tej wielkiej izby)
(mówi:)
A więc iść, jako los me drogi wiedzie!
A więc iść przebój i wbrew, i oporem,
i przejść!! – jak wicher – – przejść – i raz zakończyć,
wszystkiemu kładąc kres. – Toż ma być PRAWDA,
że Sen-wieczysty kres istotnie kładzie
sercu, co bije, i żądzy, co trawi –
kres upragniony w mniemaniu, że zbawi?
Śmierć!? – Sen to tylko: – Straszne Objawienie.
A!!! Oto Świata Sąd: – – twoje sumienie. – – –
Stój na tej drodze, człowieku, pod jugiem,
gnij się w zniewadze, krzywdzie i niedoli,
sprawiedliwości darmo chciej od ludzi,
pozwól na miłość pluć, deptać pierś twoję,
łam się, przeklęty, w poddańczej niewoli
upokorzenia – – – – tej jednej granicy
nie wolno lekko przejść. – Tego się boją!!
Ha ha!! Byliby już wolni z ciężaru!
Ciężar im gniecie kark i wagą nuży –
ten jeno jeden Strach! – To, że nie wiedzą,
co tam – – – – za grobu żelazną zaporą
czeka ich jeszcze – tam – skąd nikt nie wraca,
by żył w spólnocie z krwi, kości i ciała –
jeno by dusza marą się błąkała
na pośmiewisko – nim grzechów nie zmyje; –
to – to, co tak zazdrośnie grób nam kryje;
to to – czego się nigdy nie dowiedzą:
co dalej za tą ludzkich zagród miedzą.
Raczej wiadome złe przyjąć ich zmusza,
niźli to brzemie brać – – co weźmie dusza.
Rozważni! – Mądrzy! – Arcymądrzy tchórze!
Najbezczelniejszy – tutaj stanie niemy:
poza tą wiedzą – dalej – nic – nie wiemy.
(przestaje mówić głośno)
(w myśli:)
Już myśl o śmierci – za samą śmierć starczy.
I teraz! patrzeć! na ich dalsze życie,
jak gną się trwogą w swych grzechów brzemieniu
i Sąd najsroższy mają – w swym sumieniu!
(tejże chwili zwraca się, by dążyć ku wyjściu ze sali)
(i nagle spostrzega)
(że nie był sam:)
OFELIA
(stoi w głębi, w narożu izby).
HAMLET
(staje jak wryty)
(patrzy w nią)
(z przerażeniem i pogardą)
(wykrzyknął:)
Ofelia! – – –
(urywa)
(cofa się w tył)
(trzymając wzrok w nią wlepiony)
(daleko od niej)
(z politowaniem i żalem:)
(cicho:)
Ułudo! – – –
OFELIA
(we wstydzie)
(oczy kryje –)
(i natychmiast ręce od oczu opuszcza)
(– i składa jak do modlitwy)
(przed Hamletem).
HAMLET
(ostro)
W modłach– spamiętaj sobie: co wiesz o mnie,
(w myśli:)
byś potem mogła powtórzyć – królowi.
OFELIA
(po długim milczeniu)
(nie wiedząc, co mówić)
Jakże zdrowie – Waszej Książęcej Mości – – ?
HAMLET
(ostro, krótko, znacząco:)
Dobrze!
(wyniośle, dumnie)
(aby zachowanie przeczyło słowom)
z pokorą – Waćpannie wyznaję!
(głowę odwraca, patrząc w inną stronę).
OFELIA
(po chwili)
Mam od was, Panie – jeszcze coś z pamiątek,
coście mi sami z siebie, z woli dali;
dziś je odbierzcie – proszę.
(zbliża się do Hamleta)
(chce oddać pamiątki).
HAMLET
(nie odwracając ku niej głowy)
(szyderczo:)
Jako żywo!
Nic Pannie, odkąd żywot mój – z siebie nie dałem.
OFELIA
(rozżalona)
Wiesz dobrze. Mości Książę, żeś je dawał
i dając, słowa przydawałeś darom,
które tym milszym czynią dar w swej cenie.
Woń uleciała słów jak woń kadzideł; –
weź dar na powrót, bo myśląc uczciwie,
jak każda inna uczciwa osoba,
dziś widzę jasno, jak się stały liche,
gdy żal mam jeno z Was.
HAMLET
(śmieje się)
(zwraca głowę ku niej)
(patrzy w jej oczy)
Jestżeś uczciwą?
OFELIA
(nie rozumiejąc)
Mości Książę!
HAMLET
Jestżeś piękną?
OFELIA
(nie rozumiejąc)
Cóż chcesz powiedzieć, książę, tak pytając?



#CAŁY TEKST "HAMLETA" Stanisława Wyspiańskiego dostępny TUTAJ