7/27/2014

HAMLET Akt II Scena 1 [Barańczak]

Komnata u Poloniusza.

Wchodzi Poloniusz i jego sługa Reynaldo.

POLONIUSZ 
Wręczysz mu list i pieniądze, Reynaldo.

REYNALDO
Tak jest. 

POLONIUSZ
A zanim dojdzie do spotkania, 
Byłoby mądrze wywiedzieć się trochę,
Jak się sprawuje.

REYNALDO
Taki miałem zamiar. 

POLONIUSZ
Roztropne słowa, brawo. Zrób to tak:

Wpierw się wypytaj, kto z naszych rodaków 
Gości w Paryżu, kim jest, z czego żyje,
Na jakiej stopie, z kim trzyma, gdzie mieszka;
A gdy się dowiesz tą okrężną drogą,
Że ktoś zna mego syna, badaj dalej,
Wciąż unikając bezpośrednich pytań.
Udawaj, że coś mgliście o nim wiesz,
Mów: "Ot, znam jego ojca i przyjaciół,
Jego samego też trochę..." - uważasz?

REYNALDO
Pilnie uważam.

POLONIUSZ
Więc: "Jego samego
Też trochę", powiesz, "ale niezbyt dobrze;
Lecz jeśli to ten sam, słyszałem o nim, 
Że lubi szaleć i że ma nałogi
Takie a takie". I tu coś wymyślisz - 
Tylko, broń Boże, nic, co by mu mogło
Zaszargać reputację. Niech to będą
Drobne wyskoki, wybryki - typowe
Dla puszczonego samopas młodzieńca.

REYNALDO
Na przykład hazard?

POLONIUSZ
Właśnie: karty, kości,
Wino, przekleństwa, kłótnie, pojedynki,
Rozpusta - tego rodzaju drobiazgi.

REYNALDO
To już zaszkodzi jego reputacji.

POLONIUSZ
Wszystko zależy od sformułowania.
Nie masz go wcale, Boże broń, oczerniać
Albo oskarżać wprost, że się łajdaczy.
Nie o to chodzi. Mów o jego wadach
Zdawkowo, z lekka, żeby się wydały
Ot, rozhukaniem, swawolą, ognistym
Temperamentem, grzechami młodości,
Która się musi wyszumieć.

REYNALDO
Tak, ale...

POLONIUSZ
Chcesz wiedzieć, po co to wszystko?

REYNALDO
No, właśnie.

POLONIUSZ
Już ci wyjaśniam. Cały ten mój fortel -

Zupełnie, moim zdaniem, dopuszczalny -
Ma określony cel. Kiedy tak będziesz
Przyczepiał łatki mojemu synowi -
Że niby troszkę się zbrudził w użyciu -
Uważaj dobrze, co powie rozmówca,
To znaczy człowiek, którego sondujesz:
Czy się na przykład zgodzi z oskarżeniem,
Wspomni, że miał sposobność obserwować
Owe wyskoki, bąknie coś w rodzaju:
"Mój przyjacielu" czy "dobry człowieku",
Czy "panie", czy też co tam będzie zgodne
Z duchem języka, miejscowym zwyczajem
Czy jego własną pozycją -

REYNALDO
Rozumiem.

POLONIUSZ
I w tym momencie... tak, i w tym momencie...
Co to ja miałem powiedzieć? Do licha, coś przecież 
miałem powiedzieć! Na czym to ja skończyłem? 

REYNALDO
Na "bąknie coś w rodzaju: Mój przyjacielu czy dobry człowieku..."

POLONIUSZ
Otóż to! A więc bąknie coś w rodzaju:
"Znam tego pana; widziałem go wczoraj
Albo przedwczoraj, dnia tego a tego,
Tam a tam, w takiej a takiej kompanii,
Jak w samej rzeczy upił się, rżnął w karty,
Wszczął kłótnię przy tenisie", albo może:
"Widziałem go przed podejrzanym domem" -
Inaczej mówiąc, wchodził do burdelu -
No i tak dalej. Rozumiesz, w czym rzecz:
Na wędkę fałszu złapisz karpia prawdy;
Tak właśnie my, bogatsi doświadczeniem
I zrozumieniem, działamy okrężnie
Albo fortelem, i tak dochodzimy
Nieprostą drogą do prostych rozwiązań.
I tak też, zgodnie z powyższą instrukcją,
Dojdziesz do prawdy o mym synu. Jasne?

REYNALDO
Jasne.

POLONIUSZ
Więc ruszaj z Bogiem.


REYNALDO
Zaraz jadę.

POLONIUSZ
Sam zresztą zmiarkuj, jakie ma skłonności...

REYNALDO
Będę się starał.

POLONIUSZ
I żeby się pilnie 

Ćwiczył w muzyce!

REYNALDO
Dobrze, jaśnie panie.

POLONIUSZ
Bądź zdrów.

Reynaldo wychodzi. Wchodzi Ofelia.

Co z tobą, córko, co ci jest?

OFELIA
Och, ojcze, tak się przestraszyłam.

POLONIUSZ
Czymże,
Na miłość boską?

OFELIA
Siedziałam u siebie
I szyłam, a tu nagle książę Hamlet
Staje przede mną - w rozchełstanej kurtce,
Bez kapelusza, z błotem na pończochach
Opadłych mu do kostek jak kajdany:
Twarz od koszuli bielsza, nogi pod nim
Drżały i wygląd miał taki żałosny,
Jakby się wyrwał z piekła i próbował
Opisać jego grozę.

POLONIUSZ
Czyżby popadł

W obłęd z miłości do ciebie?

OFELIA
Ja nie wiem,
Ale naprawdę boję się, że tak.

POLONIUSZ
Co mówił?


OFELIA
Chwycił mnie mocno za przegub,
Potem odsunął na długość ramienia
I drugą ręką osłaniając oczy,
Wpatrzył się we mnie z napiętą uwagą,
Jakby miał zamiar rysować mój portret.
Stał tak dość długo. Wreszcie moją rękę
Uścisnął lekko i trzykrotnie kiwnął
Głową - o, tak - a przy tym wydał z siebie
Ciężkie, żałosne westchnienie: myślałam,
Że pierś mu pęknie. Wtedy rękę puścił,
Odwrócił się i nie patrząc przed siebie,
Za to przez ramię spoglądając na mnie,
Trafił do drzwi i wyszedł.

POLONIUSZ
Pójdziesz ze mną,
Poszukam króla. Objawy wskazują
Na szał miłosny, nie ma wątpliwości.
Ten typ obłędu ma gwałtowny przebieg
I nieraz źle się kończy albo wiedzie
Do desperackich kroków. Tak to bywa
Z namiętnościami, które trapią ludzi
Na tym padole. Hm, przykra historia.
Czyżbyś ostatnio dotknęła go jakimś
Niemiłym słówkiem?

OFELIA
Nie, ojcze; natomiast
Tak, jak kazałeś, odsyłałam listy
I odmawiałam, kiedy chciał się spotkać.

POLONIUSZ
Przez to oszalał! Źle, że nie umiałem
Zdobyć się na baczniejszą obserwację
I trafne wnioski. Bałem się, że książę
Bawi się tobą, chce cię zbałamucić,
Zrobi ci krzywdę. Głupia podejrzliwość!
We wszystkim węszyć utajone groźby - 
Typowa starcza przywara, tak samo
Jak lekkomyślność jest wadą młodości.
Chodźmy do króla. Trzeba mu powiedzieć.
Jeśli wyjawię mu obłęd Hamleta,
Narażę się na gniew; jeśli zataję,
Narażę innych i siebie, niestety,
Na gorsze skutki. Nie czas na sekrety.
Chodźmy.

Wychodzą.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz